email: hasło: Przypomnij hasło Utwórz konto


Historyczny ekspress


Przełom XIX i XX wieku gdy nad połową Afryki panowało Imperium Brytyjskie nastąpił prawdziwy rozkwit polowań na grubą afrykańska zwierzynę. W Afryce zwierzyny było dużo, setki tysięcy słoni, bawołów i antylop, obfitość zwierzyny zapewniała że myśliwi zawsze pozyskiwali upragnione trofeum. W światowej arystokracji zapanowała moda na safari i do dobrego tonu należało być myśliwym i polować w Afryce. Dla nich organizowane były polowania z wielkim rozmachem z udziałem setek osób, tragarzy, tropicieli, preparatorów skór itd. Przeważnie safari trwało od jednego miesiąca do trzech. Historyczne kroniki z safari szczegółowo opisują polowania, które były dokładnie dokumentowane.

Przykładem jest trzy miesięczne safari prezydenta USA Theoodore Roosevelta, czy polowanie Ernesta Hemingwaya które opisał w swojej książce pt. Zielone wzgórza Afryki. /co prawda polski tłumacz trochę poprzekręcał a zwłaszcza opisy dotyczące broni/ W XIX wieku do polowań używano przeważnie dubeltówek w dużych kalibrach 10 czy nawet 8, dopiero wynalezienie gwintowanych luf i bezdymnego prochu spowodowało zmniejszenie kalibru oraz zwiększenie energii pocisku. W tamtym czasie powstało dziesiątki manufaktur które wykonywały broń na zamówienie w małych ilościach, ale za to wykonane z niezwykłym kunsztem i precyzją. Wielu rusznikarzy zyskało wielką sławę i renomę, to właśnie u nich arystokracja tamtego okresu zamawiała broń. Również w tamtym okresie powstały duże kalibry przeznaczone do polowań na afrykańska zwierzynę. Wymyślono broń szczególnie przydatną do polowań na niebezpieczną zwierzynę tzw. ekspresy, czyli broń łamaną z dwoma lufami gwintowanymi, przydatność tej broni jest do dzisiaj nie kwestionowana. Ekspresy są budowane w różnej konfiguracji, pionowej i poziomej, ale koneserzy najbardziej gustują w tradycyjnym poziomym układzie luf i jak twierdzą horyzontalny ekspres ma nie tylko historyczne piękno ale też....duszę.




Austria państwo producentów broni, oprócz dużych zbrojeniowych fabryk, do dzisiaj istnieją dziesiątki małych rodzinnych manufaktur i pracowni rusznikarskich.

Jedną z takich wytwórni była manufaktura rusznikarska założona w 1830 roku Joh. Springers Erben w Wiedniu. Wytwórnia produkowała broń najwyższej jakości, szybko zyskała uznanie oraz najbardziej prestiżowych klientów tamtego okresu, cesarz Franciszek Józef, cesarz Wilhelm II, książę Monako itd. Można porównać i sobie wyobrazić że obecnie do któregoś z lubelskich rusznikarzy dzwoni książę Monaco Albert II i zamawia broń, ….prestiż i sława na wielką skalę.
Firma istnieje do dzisiaj w tym samym miejscu, w 1955 roku firma zaprzestała produkcji broni i zajmuje się tylko handlem broni i akcesoriami dla myśliwych.

W 1884 roku manufaktura na zamówienie hrabiego Bela Szegedy wykonała horyzontalny ekspres w kal. 450 Nitro Ekspres, przeznaczony do polowań na afrykańska zwierzynę. Kaliber 450 NE opracowała słynna firma John Rigby z Londynu z myślą o polowaniach na safari,.która dobrała elaborację bezdymnego prochu kordyt, który zapewnił energię na tamte czasy prawie 6,7 tys. Juli. Ekspres po II wojnie znalazł się w Polsce w stanie bardzo dobrym, nienaruszonym w środku, można powiedzieć ze na 4+, wewnątrz lufy lśniące tak jakby oddane było tylko kilka strzałów. Broń jest kurkowa i posiada niespotykane na światowa skalę rozwiązanie w postaci dwu przesuwnych bezpieczników blokujących kurki przed opadnięciem i przypadkowym strzałem.




Broń waży 6.7 kg, dzięki przesunięciu środka ciężkości do przodu jest bardzo zwrotna i zwinna a podrzut końca luf po strzale bardzo mały. Osada została tak ukształtowana że prawie każdemu pasuje, od strzelca drobnej budowy po mężczyznę 2 metrowego wzrostu. Posiada wykonane z rogu oparcie dłoni za spustami aby w czasie strzału była większa powierzchnia trzymania i nie wyrwało broni z ręki. Broń ma dwie kładzione ręcznie szczerbinki wyskalowane na 250 i 300 yardów, dodatkowo każdy ze spustów posiada swój własny przyśpiesznik ponieważ w przeszłości zamontowana była niewielka luneta. Dodatkowo w grawerowanej metalowej stopce umieszczony jest schowek na jedną sztukę amunicji. Baskila i boczne zamki grawerowane są drobną arabeską.


Ekspres ma jeszcze drugie unikatowe rozwiązanie, ekspresy z połączonymi na stałe lufami posiadają mankament, który polega na tym, aby ekspres strzelał celnie z dwu luf, strzały muszą być oddane w odstępie czasu nie więcej niż 10 sekund, inaczej lufa z której oddano strzał pod wpływem zwiększonej temperatury wydłuża się i ciągnie drugą zimną lufę powodując zwiększony odstęp przestrzelin pomiędzy lufami. Konstruktorzy z firmy Springers wynaleźli bardzo dobre, tanie i rewolucyjne jak na tamte czasy rozwiązanie, po zlutowaniu luf, lufy zostały przez środek szyny celowniczej przecięte na długości około 12cm jubilerską włośnicową piłką, wygląda to tak jakby przez ostatnie 12cm lufy były swobodne i niezależne od siebie, ale ogólna sztywność luf została zachowana. Wpływ temperatury na drugą lufę został zminimalizowany, autor jak strzelał z tego ekspresu w odstępie czasowym dwie minuty nie zauważył zwiększonego rozrzutu. Proszę zauważyć jak genialni byli w tamtym okresie rusznikarze konstruktorzy, gdyż jak wskazuje dokumentacja firmy Springers ekspres został wyprodukowany 133 lata temu




Kilka lat temu Ryszard Skwarek rusznikarz z Koszalina dorobił drugi komplet luf w bardziej europejskim kalibrze 2x 9.3x74R. Na lufach znajdują się bazy montażowe pod montaż obrotowy EAW na który zakładana jest luneta biegowa. W 1971 roku rozpoczęto przygotowania do nakręcenia filmu „W pustyni i puszczy” i zaczęły się poszukiwania odpowiedniej broni, dzięki pomocy Polskiego Związku Łowieckiego udało się w Polsce znaleźć właściciela, który posiadał idealną broń do tego filmu, kurkowy ekspres w afrykańskim kalibrze 450 NE. Ekspres został wypożyczony realizatorom filmu, już w pierwszych dwu minutach filmu można go zobaczyć i rozpoznać po charakterystycznych bocznych bezpiecznikach w scenie jak Staś Tarkowski / w tą rolę wcielił się aktor Pan Tomasz Mędrzak/ próbuje ekspres strzelając do ustawionych kamieni a w dalszych sekwencjach filmu strzela do lwa. Autor artykułu skontaktował się z Panem Tomaszem Mędrzakiem z teatru TM i dzięki jego uprzejmości uzyskał kilka dodatkowych i ważnych informacji jaka zaistniała w czasie kręcenia filmu.

Aby zwiększyć realność filmu zadbano jak stwierdził Pan Tomasz Mędrzak o najdrobniejsze szczegóły, dlatego też na potrzeby filmu została zrobiona przez fachowców specjalna ślepa amunicja, która musiała być na tyle mocna aby na filmie można zobaczyć podrzut broni po oddaniu strzału i ujrzeć charakterystyczny dymek wychodzący z lufy. Jeszcze była druga scena z filmu w którym Staś Tartkowski strzela do lwa i według autora może być tematem następnego artykułu. Natomiast wszelkie inne informacje dotyczące tego ekspresu pochodzą z bezpośredniej korespondencji z obecną współwłaścicielką firmy Joh. Springers Erben Panią Margaret Weixelbraun, która musiała odnaleźć w piwnicy dokumentację sprzed ponad 100 lat. Pani Margaret bardzo przepraszała za dwudniowe opóźnienie z odpowiedzią, gdyż jak stwierdziła musiała przejrzeć kilkadziesiąt kilogramów dokumentów. Autor strzelał z amunicji która elaborowana była pociskiem 31 gr i prędkości 668m/sek, co po przeliczeniu dawało energię 7 tys. J




Na zakończenie zdaniem autora artykułu strzelanie z tego ekspresu to wyjątkowa przyjemność,/ nawet solidne pchnięcie na ramię/ i niezapomniane wrażenia ze strzelania z tak historycznej broni. Nawet redaktor naczelny Myśliwca Kresowego kol Janusz dał się namówić na oddanie dwu strzałów z tego ekspresu, z początku trochę obawiał się mocnego pchnięcia na ramię, ale jak później stwierdził było to niezapomniane wrażenie. Ekspres ma tak wielką sławę że do autora przyjechało wiele znanych osób którzy chcieli obejrzeć i potrzymać w ręku tą sławną broń. Właścicielem broni jest...... niestety nie mogę podać nazwiska jest znany....podróżnik który opłynął prawie całą kulę ziemską. Autor bardzo dziękuje Panu Tomaszowi Mędrzakowi i Pani Margaret Weixelbraun za udzielenie bardzo szczegółowych i wyczerpujących informacji. ">


Tekst i zdjęcia Waldemar Laskowski

Tekst autoryzowany